niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 1

BB: Macie taki tam pierwszy rozdział c: I BĘDĘ GIMBAZĄ.. alb nie.. :c 
I jeszcze piosenka od Syo: Nickelback - Lullaby

~ 1 ~
Tej niefortunnej nocy moje życie legło w gruzach. Uciekanie przed kimś, kto chce cię złapać i jest motywowany dużą ilością pieniędzy nie jest za fajne. Że też musiałem na kogoś trafić akurat w trakcie przemiany? No cóż, życie. Mówi się trudno i żyje się dalej, jak to mówią. Ale mój żywot może się skończyć jak mnie złapie i odda z powrotem do mojego pana. A tak... nie wiecie o co mi chodzi. Więc wam powiem. Jestem, a raczej byłem, sługą w domu jednego z najbogatszych ludzi w całej Rii, bo tak nazywa się kra,j w którym właśnie przebywam, ale wykorzystywano mnie tak bardzo, że postanowiłem uciec. Wiem, że nie wydaje się to aż tak straszne, ale żeby zrozumieć moje powody musielibyście poznać mojego pana, jego straszne, ponure spojrzenie, patrzące na was z pogardą. Aż zatrząsałem się na wspomnienie jego zimnego wzroku podążającego za mną nie ważne, gdzie jestem. Nawet teraz mam wrażenie, że na mnie patrzy, choć wiem, że to nie możliwe. Eh, na śmierć zapomniałem o wyjaśnieniu sprawy z przemianą. Przepraszam, przez goniącego mnie faceta nie mogę się skupić i wątpię czy ktokolwiek by mógł. Jestem zmiennokształtnym, czyli mogę zmienić swoje ciało tak jak chcę i właśnie, gdy to robiłem musiał ktoś mnie zobaczyć.
Mężczyzna zaczął się do mnie zbliżać. Skręciłem w jedną z bocznych uliczek, w nadziei, że ten tego nie zauważy. Gwałtownie zatrzymałem się przed ścianą, w którą prawie wbiegłem. Szlag! Czy muszę akurat teraz mieć takiego pecha?! Słysząc za sobą chichot, odwróciłem się i przywarłem do ściany. Nieznajomy zbliżał się do mnie wolnym krokiem, wymachując drewniana pałką, trzymaną w ręce. Przerażony spojrzałem na jego twarz. Była dziś pełnia, więc doskonale widziałem jego okrutny uśmiech.
Nagle moją uwagę odwrócił jakiś ruch za oprawcą. Chwilę potem upadł, a za nim stanął wysoki, długowłosy blondyn odziany w czarny płaszcz, który sięgał aż do ziemi, idealnie zakrywający resztę ubrania. O dziwo, mężczyzna nie ruszał się w ogóle. Wyglądało to tak, jakby samym wzrokiem mógł powalić wielkiego zbira na ziemię. To niemożliwe. Ten koleś. On? Moja wizja rozmazała się. Zamrugałem kilka razy, ale nie pomogło to w niczym i tylko pogorszyło sprawę. Zakręciło mi się w głowie. Zacząłem powoli zsuwać się po ścianie nie mogąc ustać na nogach.
To musi być zmęczenie, musi! Ten gość? N-nie może być! P-przecież...
W tej samej chwili gdy o tym myślałem, mężczyzna zaczął do mnie podchodzić, a ostatnią rzeczą jaką widziałem była jego zatroskana twarz.
***


Obudziły mnie promienie słońca, wdzierające się do pokoju przez okno. Niechętnie usiadłem na łóżku i przetarłem oczy. Zamarłem, gdy mój wzrok przyzwyczaił się do jasności. Gdzie ja jestem? Zacząłem sobie przypominać fakty z ostatniej nocy. Ucieczka, przemiana, mężczyzna z pałką, aż w końcu w mojej głowie pojawiła się postać osobnika w płaszczu.
Rozejrzałem się po pokoju. Był urządzony w barwach morskich. Zaraz naprzeciw wielkiego łóżka stały dwuskrzydłowe drzwi. Jedna ze ścian była praktycznie zakryta półkami z książkami. Spojrzałem w druga stronę. Były tam szklane drzwi. Wstałem z łoża, ciekawy co jest za nimi, ale od razu wskoczyłem na nie z powrotem. Zaskoczony wpatrywałem się w szklaną podłoga i pływające pod nią ryby. Trwałem tak jakieś 10 minut. Ostrożnie spuściłem nogi poza krawędź łoża i delikatnie stąpnąłem na szkło. Gdy nic się nie stało, położyłem na ziemi drugą nogę, a później wstałem. Nic się nie działo. Ostrożnie postawiłem krok w stronę przejścia. Dalej nic. Teraz już pewniej przesunąłem się kilka kroków do przodu. Pchnąłem drzwi co sprawiło, że się uchyliły. Wyszedłem na zewnątrz. Moje ciało owiał przyjemny leni wietrzyk. Zamknąłem oczy rozkoszując się tym uczuciem. Nagle poczułem czyjąś obecność. Otworzyłem oczy i rozejrzałem się na boki. Zobaczyłem dwa fotele i stolik. Na jednym z nich siedział mężczyzna, którego widziałem wczoraj. Patrzył na mnie spokojnym wzrokiem, paląc równocześnie fajkę. Przerażony chciałem już się wycofać i uciec, ale usłyszałem za sobą trzask zamykanych drzwi. Odwróciłem się, nie dostrzegając niczego ani nikogo kto mógł je zamknąć. To na pewno podmuch wiatru nimi trzasnął! Tak! N-nie ma co popadać w paranoję... Znów byłem twarzą w twarz z jegomościem, który dalej miał wzrok skierowany w moja stronę

Jego wargi zaczęły się poruszać. Wytężyłem słuch, ponieważ szum wiatru był dość głośny.
- Podejdź do mnie Dusan. - ... SKĄD ON, KURWA, WIE JAK SIĘ NAZYWAM?! Panika zaczęła mnie ogarniać. Nie mogłem wydusić z siebie ani słowa. - Spokojnie, nic ci nie zrobię. Nazywam się Untinus Linglley. Może mnie nie pamiętasz, ale się znamy, od długiego czasu. Można by powiedzieć, że od wieczności.. - Jego spojrzenie stało się zamglone, jakby przeniósł się w umyśle do innych czasów, które nie były tak dobre jak te, ale dało się tam żyć. Gdzie mieszkał w małym domku, z dala od ludzi, otoczony zielenią... Zaraz, zaraz.. dlaczego ja o tym myślę, przecież nie mogę mieć pojęcia o czym on myśli. Coś sobie ubzdurałem. Nie myśl o tym Dusan, to tylko jakiś dziwny człowiek, musisz na niego uważać, bo jeszcze coś ci się stanie, a tego nie chcesz. Spuściłem głowę i już miałem podejść do tego mężczyzny, kiedy sobie przypomniałem, że nadal nie wiem gdzie jestem. Rozejrzałem się w około i moją uwagę przykuła duża huśtawka . Westchnąłem i podszedłem do... Jak on miał? Untinus? Chyba tak. Więc podszedłem do Untinus’a i spojrzałem na niego pytająco ale niepewnie.
-Czego ode mnie chcesz? - Zapytałem prosto z mostu.
-Usiądź, porozmawiajmy. - Podsunął w moją stronę filiżankę z parującym wywarem, czyli chyba herbatą. Spojrzałem na nią niepewnie. Mężczyzna zauważył to.
-Nie martw się, niczego tam nie dodałem. To zwykła herbata. - Ehh.. a mam coś do stracenia? Raczej za szybko się stąd nie wydostanę, przecież jesteśmy otoczeni przez ocean.. Podniosłem filiżankę i ostrożnie wypiłem łyk napoju. Był całkiem smaczny. Odstawiłem go i spojrzałem z powrotem na osobnika przede mną.
- Ch-chciałeś mnie może o coś zapytać? - Chwyciłem się za rękaw i zacząłem go ciągnąć. Często to robiłem jak byłem w niekomfortowej dla mnie sytuacji.

Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i wstał z fotela i ukląkł przede mną.
-Tak długo cię szukałem... Już myślałem że cię nie znajdę. -Otworzyłem szeroko oczy. O-o czym on mówi?! Dlaczego mnie szukał?! Kim on kurde jest?! Cholera, gdzie on chce mnie wywieźć?
-Co takiego?! Kim dla ciebie jestem, że mnie szukałeś do jasnej cholery?! - Zerwałem się na równe nogi i podbiegłem do barierki, a on nadal za mną szedł, więc odsuwałem się od niego. W końcu barierka się skończyła, a ja przeklnąłem pod nosem swoją głupotę.

Byłem w kropce. Już zacząłem rozważać możliwość zeskoczenia, ale skutecznie uniemożliwiło mi to spojrzenie w dół. Zobaczyłem tam ostre skały, o które rozbijały się fale. Oj Dusan, Dusan, twoje życie chyba się kończy. Było nie uciekać od swojego pana. Może było źle, ale przynajmniej żyłeś. Teraz to już po ptakach. Miło było się poznać świecie. Będzie mi się brakowało, mimo iż byłeś ze mną przez te 19 lat.. Mężczyzna był coraz bliżej i bliżej. Co chwila rzucałem niespokojne spojrzenia, to na niego, to na skały, nie mogąc się zdecydować, co zrobić. W końcu podjąłem decyzję. Szybko przebiegłem w stronę drzwi, tak, że blondyn nie zdążył zareagować. Otworzyłem je... CHOLERA! CZEMU TO SIĘ NIE OTWIERA!? W TAKIEJ CHWILI! Zacząłem się rozglądać dokoła za czymś ciężkim, czym mógłbym wybić szybę, ale już było za późno. Był juz przy mnie. Zbliżał się, krok po kroku.. Nie miałem już jak uciec. Był już obok, wyciągnął do ręce i ... Zamknąłem oczy, nie chciałem patrzeć na to co się teraz stanie. Ale nic nie nastąpiło. Powoli uchyliłem powieki i spojrzałem na osobę przede mną. Uśmiechała się do mnie miło.
-Mówiłem, że nic ci nie zrobię. Nie potrzebnie się bałeś.
-N-no to czego chcesz ode mnie? - Zapytałem go ledwo mogąc mówić. Popatrzyłem na niego niewyraźnym wzrokiem. On przyglądał mi się badawczo aż w końcu odszedł i usiadł w fotelu, kończąc swój napój. Jeszcze raz spojrzałem na Untinusa i powoli zacząłem się osuwać po drzwiach. Zobaczyłem jeszcze jak blondyn do mnie podbiega, a potem była już tylko ciemność…

6 komentarzy:

  1. Więcej. Pisać. Chcę. Następny rozdział. Czytać. Czekam na więcej C:

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeb*nięte imiona, ale pozdro, fajne. Trochę błędów jest, ale nie chce mi się ich od nowa szukać. Choć mogłabym. W każdym razie czekam na więcej ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. także ten, popieram Kumkwata, tego pierdolca, błędy są, ale co tam. sama nie lepiej piszę. poza tym chcę wiedzieć co dalej, bo niezbyt rozumiem o czym mowa.
    zacytuję ponownie: 'Było nie uciekać od swojego pana. Może było źle, ale przynajmniej żyłeś. Teraz to już po ptakach. Miło było się poznać świecie. Będzie mi się brakowało, mimo iż byłeś ze mną przez te 19 lat..' KOCHAM TO <3 hehehehszky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierdol się ;_____; Popierajo mnie, chuje :c

      Usuń
  4. podoba mi sie i czekam na nowy rozdział (bo chce wiedzieć co będzie dalej) błędy są ale mniejsza z tym
    i nie ociągać się tylko pisać pisać i jeszcze raz pisać !!! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka:P Jeśli chodzi o rozdział to..... ??? ..... Hah, ale to dobrze. Dzięki temu jest to intrygujące.....A właśnie, styl pisania świetny :P

    Całuski Bleyla :P

    OdpowiedzUsuń